Klub Fanów Dobrych Filmów 48

Zapraszamy wszystkich, dorosłych miłośników X Muzy.

W ramach Klubu, wieczorową porą, można obejrzeć największe dzieła światowej kinematografii, a także filmy poruszające niejednokrotnie bardzo trudne tematy, porozmawiać o nich, podzielić się swoimi odczuciami i przemyśleniami w przyjaznej i kulturalnej atmosferze.

Naszą czterdziestą ósmą propozycją w ramach cyklu będzie płomienny romans pomiędzy dogasającą gwiazdą muzyki country a nieznaną piosenkarką, który zmieni ich życie na zawsze, laureat Oscara za najlepszą piosenkę "The Shallow" w wykonaniu Lady Gagi i Bradleya Coopera - "Narodziny gwiazdy"!

Piekielnie zdolna, choć niepewna siebie Ally (Lady Gaga), utalentowana, nieznana nikomu piosenkarka, przypadkiem spotyka w barze Jacksona Maine’a (Bradley Cooper), gwiazdora muzyki country, którego kariera chyli się ku upadkowi. Kiedy między tą dwójką wybucha płomienny romans, Jack nakłania Ally do wyjścia z cienia i pomaga jej osiągnąć sławę. Mimo różnic zakochują się w sobie i postanawiają wyruszyć we wspólną trasę. Jednak gdy kariera Ally w szybkim tempie przyćmiewa dokonania Jacka, jest mu coraz trudniej poradzić sobie z własną gasnącą gwiazdą. Dla niej to uczucie stanie się inspiracją do artystycznej pracy, a także katapultą do wielkiej kariery. Dla niego - być może początkiem końca.

Oficjalny, polski zwiastun filmu

 
W rękach Coopera mit Galatei i Pigmaliona zamienia się w gorzką bajkę o blaskach i cieniach przemysłu rozrywkowego, a także o trudzie zbudowania harmonijnego związku przez parę artystów. Zwłaszcza, gdy jedno osiągnęło już szczyt swoich możliwości, a drugie dopiero się rozkręca. (...) Film ogląda się z przyjemnością przede wszystkim dzięki parze odtwórców głównych ról. Nawet jeśli fabuła wydaje się momentami naiwna i zbyt pośpiesznie opowiedziana, ekranowa chemia między Cooperem a Gagą wynagradza wiele. Para wypada rewelacyjnie zarówno w kameralnych, intymnych scenach jak i podczas występów przed tysiącami słuchaczy. W tym miejscu słowa uznania należą się operatorowi Matthew Libatique'owi, który muzyczne show sfilmował w równie efektowny sposób jak baletowe pląsy w "Czarnym łabędziu". Kamera wykonuje tu dziki taniec wokół bohaterów, wciskając się w każdy wolny centymetr sceny. Skupia się na detalu i przepływie emocji między artystami. Dodajcie do tego pierwszorzędną robotę specjalistów od udźwiękowienia oraz wpadające w ucho piosenki. Otrzymacie wówczas nie tylko solidny, angażujący emocjonalnie melodramat, ale również rewelacyjne widowisko muzyczne. Hollywoodzki miód dla oczu i uszu.

fragmenty recenzji Łukasza Muszyńskiego, FilmWeb.pl